KOPIA Z BLOGA
sobota, 23 stycznia 2010 18:39
Po ostatecznym pożegnaniu z moją rehabilitantką, byłam zrozpaczona i pełna obaw o dalszą przyszłość. Bałam się, że to co dzięki niej osiągnęłam, utracę i jak koszmar powróci to co było kiedyś. Ale w życiu tak już jest, że COŚ SIĘ KOŃCZY I COŚ ZACZYNA.
Próbowałam jeszcze szukać pomocy w niekonwencjonalnych metodach leczenia, bioenergoterapii, akupresurze i ziołolecznictwie lecz to wszystko guzik dawało. Dopiero po jakimś czasie... zdesperowana zadzwoniłam po tego terapeutę, który mieszkał w moim mieście. Kiedy stanął w drzwiach, już na pierwszy rzut oka, nie spodobał mi się! Był zbyt młody, zbyt przystojny, elegancki i zbyt wyluzowany, jak dla zawstydzonej, cichej, zamkniętej w sobie, szarej myszki, którą wtedy byłam. Onieśmielał mnie jego luz, swobodny sposób bycia i fakt, ze byłam z nim sam, na sam (cóż, chyba rzeczywiście byłam chora hehe :) Od początku wkurzała mnie jego wiecznie uśmiechnięta buzia, radość życia i optymizm, którego mnie niestety brakowało. Nie rozumiałam też jego poczucia humoru.... kiedy żartował, myślałam, że nabija się ze mnie :) Nie wspomnę o sceptycznym podejściu do jego nowatorskich metod rehabilitacji... tęskniłam za dawnymi ćwiczeniami z koleżanką.... wiecznie ich porównywałam. Jednak z biegiem lat, przekonałam się do mojego terapeuty... jego systematyczność i wałkowanie w kółko tych samych układów ćwiczeń, zaczęły przynosić oszałamiające efekty.... po woli zaczęłam czuć się coraz lepiej i wracać do świata ludzi... rozmawiać z nimi, uśmiechać się, żartować... aż nastał dzień, kiedy przestałam się ich bać, a życie znów zaczęło nabierać barw.
Tak było kiedyś, a jak jest dziś?
Dziś nauczyłam się żyć z reumatyzmem. Za radą lekarzy pokochałam te chorobę, bo nie mam innego wyjścia i już nie użalam się nad sobą. Jeśli nawet dziś mnie wszystko boli - nie płaczę jak kiedyś, bo wiem, że jutro obudzę się i znów będzie dobrze.... Zresztą przyzwyczaiłam się do bólu, z którym żyję już tyle lat. Korzystam z życia jak tylko mogę... jeżdżę na wycieczki, do opery, teatru.... latem chodzę na różne, imprezy plenerowe, pikniki, ogniska, koncerty... kilka lat temu byłam z przyjaciółka na wczasach i chyba żyję normalnie. Od kiedy ćwiczę z moim WSPANIAŁYM TERAPEUTĄ, mam remisję choroby, przestałam jeździć do szpitala na rehabilitację (nie licząc operacji) a lekarze i tak są zachwyceni moim stanem fizycznym :) A dlaczego??? Bo "Z" jest oczywiście najlepszy :) Dziś wiem, że
REUMATYZM TO NIE KONIEC ŚWIATA.